- Przepraszam cię panienko, naleśniki pewnie były pyszne,
lecz muszę nauczyć pani brata samodzielności.- powiedziałem przepraszająco w
stronę Hime.
Dziewczyna zachichotała poklepała mnie po ramieniu.
- Rozumiem i nic się nie stało, muszę już lecieć, Kagtora
nie zrób mu nic złego, słodki jest.
Odprowadziłem dziewczynę do drzwi i zamknąłem za nią. Potem
pomaszerowałem do kuchni, ten chłopak chciał mnie złamać, ale nie pójdzie mu
tak łatwo, wychowywałem się z takim kolesiem jak on, więc jestem przyzwyczajony.
Kiedyś mój brat wrócił pijany do domu i zaczął się do mnie dobierać… Najgorsze
było to, że rodziców nie było w domu i całą noc przesiedziałem zamknięty w
łazience. Miałem wtedy 15 lat i nie umiałem się jeszcze bronić. Teraz bym mu
pewnie skopał dupę i to porządne.
Spojrzałem na chłopaka, który chyba zaczął czuć do mnie
nienawiść.
- Sam naucz sobie robić śniadanie, potem pomogę ci sprzątać
mieszkanie.
Podszedłem do lodówki i otworzyłem ją, świeciła pustkami, a
nie, przepraszam, były dwie parówki i ketchup. Wyjąłem to i położyłem mu przed
nosem.
- Zagrzej to sobie, chyba umiesz prawda?
- Oczywiście, że umiem!- warknął i zgarnął parówki w rękę.-
Ale wolę zimne.
- Jasne.- mruknąłem i poszedłem do jego sypialni.
Postanowiłem najpierw uprzątnąć ten pokój, panował tu istny
burdel. Czyste ciuchy były wymieszane z brudnymi i do tego porozwalane po całym
pomieszczeniu. Na szafkach tworzyła się chyba piąta warstwa kurzu, kwiatki
zaczęły usychać, a to co jest pod, i za łóżkiem, to pewnie Puszka Pandory.
Zacząłem ścielić łóżko, zwykle gdy ktoś mnie zatrudniał to zajmowałem się jego
sprawami firmy, a nie życiem osobistym, ale praca to praca, ważne, że mi
zapłacą. Nagle poczułem, że ktoś mnie łapie za biodra od tyłu.
- Kagetora, zostaw mnie.- mruknąłem.
On jednak nie przestawał, czy on na serio chce mnie tak
wykurzyć? Życzę powodzenia… Jego ręce zaczęły wędrować wyżej, tego było już za
wiele, momentalnie się odwróciłem, złapałem go za rękę i wygiąłem tak, że
wylądował na kolanach.
- Ała! Delikatniej Naniu.
- Nie dotykaj mnie gdy sobie tego nie życzę.- puściłem go.-
Teraz pomóż mi sprzątać.
Niebieskowłosy podniósł się i otrzepał.
- Odsuń łóżko, chyba, że nie potrafisz.
Zrobił zdeterminowaną minę i jednym ruchem odsunął łóżko,
chciał mi chyba tym pokazać, że jest ode mnie silniejszy i w ogóle, wiem tyle,
że jest na pewno większy, ale ja chyba jestem troszkę brutalniejszy. Spojrzałem
za łóżko i aż chciał mi się rzygać, leżała tam chyba miesięczna pizza, bielizna
zapewne jakiejś dziwki, zdechła mysz, skarpetki, kurz i jeszcze parę innych
rzeczy.
- Sądzę, że trzeba wziąć odkurzacz i mop i może jakież rękawice…
- To sobie sam to rób knypku.
Spiorunowałem go wzrokiem, nikt mnie nie będzie nazywał
knypkiem.
- Zabierz się za podlewanie kwiatków i ścieranie kurzy.
Zrobił to ale od niechcenia i nieporządnie, woda się
wszędzie porozlewała, po szafkach tylko raz przejechał suchą ścierką. Potem
położył się na kanapie i zaczął oglądać telewizję. Nie miałem zamiar go więcej
prosić o pomoc, nawet gdyby pomógł to zrobiłby to nieporządnie, a poza tym była
szansa, że znów zacząłby się do mnie dobierać. Posprzątałem cały jego dom, żeby
upaść do takiego poziomu trzeba być tylko mną…
Wyrzuciłem wszystkie ścierki bo były tak brudne, że wypranie
by nie pomogło, nie było jeszcze idealnie czysto, ale na pewno było o wiele
lepiej. Stanąłem przed telewizorem zasłaniając Kagetorze widok.
- Na dziś już skończyłem, przyjadę jutro i ma tu być porządek.
Zaśmiałem się i poszedłem ubrać, wziąłem kask i przed
drzwiami zawołałem.
Usłyszałem jakieś mamrotanie i wyszedłem, o matko… To będzie
męcząca praca, a dzisiaj muszę jeszcze załatwić parę spraw. Założyłem kask na
głowę i wsiadłem na motor. Odpaliłem silnik i pojechałem prosto do mieszkania
rodziców.
Zadzwoniłem do drzwi, bo tym razem zapomniałem kluczy.
Otworzył mi mój kochany braciszek Jun, który był jak kleszcz na majątku mojego
ojca i matki.
- Oooo knypek, po coś przylazł?
- Przepuść mnie dziwkarzu, przyszedłem do rodziców.
- Tak się do mnie odzywasz? Sam jesteś jak dziwka.
Prychnąłem, jego wypowiedzi były pozbawione logiki, co
sprawiało, że aż mi się chciało śmiać. Przepchnąłem się obok niego, Jun
podstawił mi nogę, ale zrobiłem większego kroka i uniknąłem upadku. Niestety
ten debil mnie popchnął i poleciałem na ścianę uderzając nią głową.
- Pieprzony sadysta.- potarłem obolałe miejsce i rozebrałem
się.- Lubisz się nade mną znęcać, co kurzy móżdżku?
- Ależ oczywiście pluskwo.- uderzył mnie w tył głowy,
oddałem mu ciosem w brzuch tak, że zgiął się z bólu.- Teraz to nie żyjesz!
Chciałem go kopnąć w twarz, ale złapał mnie za nogę i mocno
pociągnął, tak że wylądowałem na podłodze, myślicie sobie pewnie dlaczego my
się tak bijemy, albo, że to nie na poważnie. Albowiem to jest na serio, od
najmłodszych lat robiliśmy sobie krzywdę, oczywiście ja częściej cierpiałem. Jun
nigdy nie miał dla mnie litości, kiedyś złamał mi rękę zrzucając mnie z drzewa.
Teraz gdy ja byłem na glebie, on się na mnie położył i
złapał mnie za szyję.
- Dzieci! Przestańcie! Ale już! – mam wleciała do
przedpokoju.
Jun niechętnie ale mnie puścił, podniosłem się, otrzepałem i
uśmiechnąłem.
- Cześć mamo, wpadłem tylko na chwilę, mam coś dla was.
Poszedłem do salonu gdzie tata czytał książkę, usiadłem na
kanapie, mama wytarła ręce w ścierkę, bo pewnie zmywała naczynia i usiadła obok
mnie. Wyjąłem z kieszeni pieniądze i położyłem na stoliku.
- To dla was, całe 10 tysięcy.
- Eizo, nie wygłupiaj się, nie chcemy twoich pieniędzy.-
tata odłożył książkę.
- Ale tato, ja chce je wam dać, spłaćcie nimi raty kredytu,
niedługo przyniosę więcej.
- Ty dobre dziecko jesteś.- mama pogłaskała mnie po głowie.-
Chcesz coś do jedzenia?
- Nie mamo, muszę już lecieć, w sobotę przyjadę na obiad.
- Dobrze skarbie.- cmoknęła mnie w policzek.
Podniosłem się, pożegnałem i wyszedłem, uwielbiam sprawiać
moim rodzicom radość.
W domu od razu poszedłem pod prysznic i potem położyłem się
do łóżka, ten dzień był bardzo męczący, nie tylko fizycznie, ale też
psychicznie, najgorsze jest to, że do pierwszej w nocy nie mogłem zasnąć, cały
czas myślałem o wszystkim, nawet o Kagetorze…
Potem gdy w końcu udało mi się dopłynąć, to o drugiej obudził
mnie dzwonek do drzwi.
Podniosłem się i zacząłem kląć. Otworzyłem drzwi i nie
patrząc kto to jest zacząłem drzeć się po rosyjsku:
- Czy ty wiesz która jest kurwa godzina?! Pojebało cię?!
- Co? Możesz po ludzku?- to był Kagetora.
- Po coś tu przylazł o drugiej w nocy?- warknąłem