Gdy tylko otworzył mi drzwi, to wiedziałem, że jest wkurzony... Zapytał się po co przyszedłem. W sumie to sam nie wiedziałem po co, ale czy to ważne? Najważniejsze, że byłem, ne? Eizo stał przede mną w samych bokserkach. Dopiero co się poznaliśmy, a ja już go widzę tak roznegliżowanego... Pysznieee!!
- Lepiej idź się przebrać... - Wszedłem do środka. Eizo poszedł się przebrać do pokoju. W tym czasie musiałem po cichu wszystkich wprowadzić... Kiedy niańka wrócił do nas był w ciężkim szoku. I o to chodziło! Wszyscy się z nim przywitali i zaczęli rozpakowywać jedzenie, które przywieźli. Ktoś włączył głośno muzykę. Przez ten czas Eizo patrzył się na mnie wrogo. W końcu podszedł do mnie, złapał za rękę i poprowadził do swojego pokoju.
- Co to ma znaczyć!? - Krzyknął gdy tylko zostaliśmy sami.
- Spokojnie! Wiem, że wolałbyś żebyśmy byli teraz sami... ale obiecałem ludziom imprezę, więc przyszliśmy cię trochę rozerwać!
- O 2 w nocy!? Pojebało cię! A poza tym to czemu nie poszedłeś zrobić imprezy w swoim mieszkaniu!? - Był wkurzony... Ale wyglądał tak słodko z czerwoną ze złości twarzą! Taki mały buraczek!
- No bo tak ładnie posprzątałeś! Nie chciałem marnować twojej ciężkiej pracy! - Zrobiłem smutną minkę i kocie oczka. Już chciał krzyczeć dalej, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi frontowych.
- Ohohho! To pewnie gość specjalny~! - Wyskoczyłem z pokoju i od razu otworzyłem drzwi frontowe. Przede mną stanął wysoki niebieskooki blondyn. Uśmiechnął się do mnie i podniósł w górę dwie siatki z paroma sześciopakami w środku.
- Siema Jun! Jak leci! - Zaśmiałem się i odebrałem od niego ciężkie siatki.
- Czy to ważne? Gdzie mój braciszek!? Nadal nie mogę uwierzyć, że pozwolił ci tu zrobić imprezę! - Poszedłem w stronę kuchni i położyłem piwo na blacie. Jun szedł za mną i coś tam gadał... nie słyszałem go przez coraz głośniejszą muzykę. gdy wróciliśmy do salonu, to Eizo kazał wszystkim wracać. Nikt go nie słuchał... Biedak nie miał siły przebicia... Kidy zobaczył Jun'a od razu zaczął iść w naszą stronę. Bracia zaczęli na siebie krzyczeć, a potem się bić. Jako pierwszy dostał niańka. Brat nie potraktował go z ulgą, bo chłopak skulił się od mocnego ciosu w brzuch. Po chwili jednak doszedł do siebie i walną głową Jun'a o najbliższą ścianę... chłopak zaczął kręcić się w miejscu i osuną się trochę na podłogę. Z klęczek podciął Eizo, tak, że on też znalazł się na ziemi. Patrzyłem na tę scenę z uśmiechem na ustach... Zawsze chciałem mieć brata, z którym mógłbym się bić. No cóż... brata nie miałem, ale za to Bóg obdarzył mnie kochającą siostrą... narzekać nie mam na co. Walka pomiędzy braćmi nie miała końca. W końcu mi się to znudziło i podszedłem do nich.
- Jun! Nie rób już krzywdy Eizo! - Zacząłem. Przytuliłem niańkę od tyłu i położyłem swój podbródek na jego ramieniu. - Chce się jeszcze nim trochę pobawić... - Uśmiechnąłem się i polizałem chłopaka w ucho. Ten się wzdrygnął i odepchnął mnie od siebie.
- Jak chcesz... - Jun machnął ręką i poszedł do innych. Zaczął tańczyć i od razu przygruchał sobie jakąś partnerkę. Eizo wściekły odszedł i trzasnął drzwiami od swojego pokoju... Ni chciałem go, aż tak zezłościć... Myślałem, że uda mi się go trochę wkręcić do towarzystwa. Był taki sztywny... Zupełne przeciwieństwo tego przygłupa Jun'a... aż strach pomyśleć, że są mają tą samą krew w żyłach. Westchnąłem i zacząłem wyrzucać wszystkich z mieszkania. Nie mogłem robić czegoś takiego wbrew gospodarzowi, prawda? Parę osób sprzeciwiało się wyjścia, ale wystarczył jeden mocny cis w krocze aby sobie poszli... Zwłaszcza jun nie chciał jeszcze iść. Przekonałem go jednak, że jego brat musi się wyspać... o dziwo uległ i po chwili, nie było po wszystkich śladu. Wyłączyłem muzykę i zacząłem sprzątać po gościach. Dwadzieścia minut, a oni już zdążyli zrobić burdel... Porządki skończyłem godzinę później. Nie jest to moja dobra strona, więc zajęło mi to duuuużo dłużej niż powinno. Na zegarku była 3:15. Przydało by się wyspać nie... O tej porze nie opłacało mi się wracać do domu, więc postanowiłem zostać u Eizo. Niestety w salonie była zbyt mała kanapa, bym mógł się na niej zmieścić... cholerne metr dziewięćdziesiąt trzy... Lekko uchyliłem drzwi od pokoju Eizo. Chłopak spał. Miał dość dużo łózko, więc delikatnie wsunąłem się na miejsce obok niego. Materac był tak wygodny, że zasnąłem chwilę później... Śniło mi się, że Eizo ma na sobie fartuszek i robił mi śniadanie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz